7 rzeczy, którymi nie powinna się zamartwiać Panna Młoda.

7 lutego 2014


Dzisiaj chciałabym Wam pokazać rzeczy,
którymi nie powinna się zamartwiać Panna Młoda.
Zapraszam do lektury ~!


1. Idealne ujęcie


Umówcie się ze swoim fotografem wcześniej co jest dla Wa istotne na ślubie.
Zdjęcie pierścionka, bukietu, butów itd.
Fotograf będzie o tym pamiętaj i starał się uchwycić idealne zdjęcie.
W dniu ślubu to nie należy już do Twojego zmartwienia.

2. Pogoda


Nawet gdybyś była największą perfekcjonistką na świecie i to u Ciebie Małgosia Rozenek szukałaby porad, to z pogodą nie wygrasz.
Dlatego nie ma sensu się nią zamartwiać. Po prostu się wcześniej przygotuj na każdą możliwą opcję: parasol, nakrycie itd.

3. Lista gości


Chcielibyście zaprosić WSZYSTKICH kogo znacie, ale wiecie, że Wasz budżet Wam na to nie pozwala.
Wyznacz granicę osób, na przykład 80 osób i przekaż swoim rodziców i przyszłym teściom, że liczba nie może być przekroczona. Niech oni się tym zamartwiają. Ty tylko zadbaj o to, by na liście pojawiły się Ci bardzo bliscy znajomi, a rodziną "niech się zajmie mama".

4. Chcę zadowolić KAŻDEGO


A ciotka Stasia lubi czerwone wino, a wujek Tomek lubi piwo, a ...
A Zosia miała balony, to ja muszę mieć fajerwerki, żeby goście się nie nudzili...

STOP.

Wasi goście przyszli, by się cieszyć z Waszego szczęścia.
Znajdź im wygodne miejsce do siedzenia, zadbaj o dobre jedzenie, butelkę czystej  i dobrą muzykę. Reszta załatwi się sama.

5. Niestety nie przyjadę, bo..


Zdarzają się różne przypadki w życiu i ktoś może odwołać w ostatniej chwili. Nie zamartwiaj się tym, po prostu zadzwoń do restauracji i przekaż, by zabrali jedno pokrycie. A najlepiej jak się tym zajmie świadek lub rodzic. 



***

Kiedyś zostałam zaproszone do koleżanki na wesele w połowie maja, a ślub w czerwcu.
Zaproszenie dostałam na jedną salę, a wesele w ostateczności odbyło się na innej.
Misz-masz totalny. Mój ówczesny chłopak nie mógł sobie ot tak wziąć urlopu, więc miał wielki problem.
Spytał szefa i mu powiedzieli, że jeśli nie będzie roboty i wystarczająca ilość gości to dostanie wolne, a jak nie to musi przyjść.
Powiedziałam koleżance, że ja będę na 100%, a chłopak ewentualnie dojedzie.
Tydzień przed załatwił sobie to wolne.
Ale pech chciał, że dzień wcześniej ktoś się rozchorował i musiał przyjść.
Głupia ja powiedziałam koleżance, że na początku będę sama.
Ona wpadła w szał. Że zapłaciła tyle pieniędzy, a ja jej tak z dnia na dzień mówię...
Przeprosiłam powiedziałam, że to nie moja wina, bo co miałam zrobić.
Poszłam sama, a on miał dojechać po 20stej bo tak pracował.
Kiedy przyszłam na salę, myślałam, że zawału dostanę...
Koleżanka zrobiła mi na złość.
Posadziła mnie w kącie, pomiędzy ludzi, których nie znam (chociaż byli tam moi znajomi) a obok mnie siedział ktoś inny, a z drugiej strony był już stolik.
Dla mojego chłopaka miejsca nie było...
Mama od koleżanki podeszła do mnie i spytała czemu ja tu siedzę, powiedziałam, że tu jest karteczka z moim imieniem. 
Mam powiedziała mi, że na rysunku siedziałam w innym miejscu i koło mnie było miejsce dla mojego partnera.
Poszła spytać koleżanki, kiedy wracała już na mnie nie popatrzyła...

Zadzwoniłam do domu i powiedziałam co się stało... 
Do tego wszystkiego koleżanka podeszła do mnie i skrytykowała mnie równo:
"Co to za kieckę masz?"
"Buty to Ci w ogóle nie pasują"
"Ej kapie ci coś po nogach..."

(Na dworze było ponad 35 stopni, na sali nie było klimy, mam jasną karnację, a sukienka była krótka, więc nogi potraktowałam pudrem brązującym w sprayu z Diora - coś jak rajstopy w sprayu. Kiedy wychodziłam z domu wszystko było, suche i nie brudziło się... Niestety temperatura zrobiła swoje i puder nie mógł się trzymać... Poszłam do łazienki i przez pół godziny myłam w nogi:[ .. )

"Kiedy przyjedzie ten twój chłopak?!"

To nie był koniec.

Kiedy po 20stej zjawił się mój partner wyszłam po niego.
Wszedł na salę, poszedł do młodych złożyć im życzenia i stanął, no bo przecież miejsca dla niego nie było.
Spytał pana młodego, a ten się odwrócił...

Dopiero ludzie, którzy siedzieli obok mnie zaczęli się przesuwać i dosunęliśmy krzesło.
Porażka totalna.
Wiecie jak się skończyło wesele?
O 12 Pani młoda stanęła na środku, zdjęła welon i po prostu go rzuciła po czym się straciła.
10 minut później szłam do toalety, a ona przebrana z sukienką na ręce wchodziła do auta. 
O 12:30 Panna odjechała razem z mężem...

***

6. Sukienka


Nawet jeśli sukienka podoba się Twojej mamie, przyjaciółce i reszcie świata, ale Ty nie jesteś przekonana w 100% to jej nie kupuj. Nie przejmuj się zdaniem innych nawet jeśli sukienka, którą  wybierzesz nie będzie się podobała - to jest Twój dzień i Twoja decyzja. 

7. Zadowolić mamę i przyszłą teściową



Nie, ten dzień nie jest dla Twojej mamy.
Przypomina mi się urywek filmu Ślubne Wojny, kiedy jedna z bohaterek postanowiła założyć sukienkę swojej mamy, by ją uszczęśliwić. Druga powiedziała jej wtedy:
"Sukienka Twojej mamy jest piękna, ale to jest Twój dzień, wyślij jej wielkie pudełko czekoladek na dzień matki, a Ty kup sobie sukienkę swoich marzeń..."


Wiecie ile postów jest już na tym blogu?
....
66 :)






11 komentarzy:

  1. W życiu bym się nie odezwała więcej do tej dziewczyny. Co za tupet. Masakra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I też tak jest:) Od ślubu widziałam się z nią jeszcze raz, gdzie powiedziała mi, że mój prezent był do d** i miałam jej dać pieniądze... hah :)

      Usuń
    2. Także bardzo miło to wspominałam:):)

      Usuń
    3. Co za bezczelne dziewuszysko!!!!

      Usuń
    4. Bardzo! wszystko związane z tym ślubem było jedną wielką porażką tak samo jak i ona. Od tej pory pisze tylko jak się chce czymś pochwalić, kiedyś mi napisała : choć do parku zobaczyć moje dziecko (?!)

      ok... hahaha :)

      Usuń
  2. Co za dziewczyna...brak słów, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to znaczy "go rzuciła po czym się straciła" ? Chodzi mi glownie o słowo straciła się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O 12 w nocy stanęła na środku i bez żadnych zabaw po prostu rzuciła welonem w panny i wyszła z sali. Pan Młody zrobił to samo i też wyszedł. Nowa Para Młoda wykonała pierwszy taniec, a "starych" nie było. Po pierwszym tańcu poszłam do toalety i mijałam drzwi wejściowe. Zerknęłam na dwór a tam Pani młoda w zwykłej sukience, a ślubna zawieszona na ręce. O 12:20 Młodych już nie było

      Usuń

Bardzo dziękuję za pozostawienia komentarza ♥♥ Na pewno odwdzięczę się tym samym w wolnej chwili ♥♥